bar farszem nadziane w warszawie
Farszem Nadziane(ワルシャワ)に行くならトリップアドバイザーで口コミ、地図や写真を事前にチェック!Farszem Nadzianeはワルシャワで2,309位(3,620件中)、4.5点の評価を受けています。
Restaurants near BBWarsaw, Warsaw on Tripadvisor: Find traveler reviews and candid photos of dining near BBWarsaw in Warsaw, Mazovia Province.
Farszem Nadziane, Varsavia: su Tripadvisor trovi 2 recensioni imparziali su Farszem Nadziane, con punteggio 4.5 su 5 e al n.2'304 su 3'605 ristoranti a Varsavia.
Naczynie z gotowymi do pieczenia roladkami z kurczaka umieść w dobrze nagrzanym piekarniku (temperatura 190 stopni z grzaniem góra/dół). Wybierz środkową półkę i piecz je przez około 30 minut (bez przykrywki), do ładnego zarumienienia boczku. Roladki można wyjmować z pieca od razu po upieczeniu.
Co ciekawe, bar istnieje na warszawskich Bielanach od 1960 roku i wciąż zachowuje tradycję czasów PRL-u. Miejsce 2. Bar mleczny Przy Czerniakowskiej. Jak wskazuje nazwa lokalu, bar mleczny zlokalizowany jest w Warszawie przy ul. Czerniakowskiej 143A. Bistro serwuje klasyczne dania kuchni polskiej, potrawy wegetariańskie oraz desery.
nonton drama call it love sub indo. Pierogarnia Mocno Nadziane to niewielki lokal o ciekawym wystroju. Jak sama nazwa wskazuje serwujemy tu pierogi, zarówno gotowane jak i pieczone w piecu. W karcie znajdziecie Państwo szeroki wybór pierogów, zarówno z farszem mięsnym, jak również jarskich czy deserowych. Lepimy je na miejscu by móc poczuć domowy smak w każdym z osobna. W ciągu dnia "Nadziane" to miejsce do rodzinnych spotkań przy wspólnym obiedzie, w nocy natomiast zamienia się w prawdziwy Sopocki Cocktail Bar sprzyjający towarzyskim spotkaniom z przyjaciółmi. Serdecznie zapraszamy
Bardzo, bardzo lubimy odkrywać klimatyczne zakątki z jedzeniem w Warszawie. Nowe miejsca często pojawiają się i szybko znikają (do tej pory nie odżałowałam naleśników z zamkniętego już Belle Epoque przy ul. Freta!), jednak jeśli chodzi o to, gdzie zjeść w Warszawie, to mamy swoją listę „pewniaków”. Są to miejsca, które nie tylko fantastycznie karmią, ale mają w sobie to „coś”, co sprawia, że nie chce się stamtąd wychodzić. Które kawiarnie i restauracje polecamy – zarówno na szybki lunch czy na wyjątkową okazję? Dopiero po przeprowadzce do Monachium zaczęliśmy doceniać, jak wiele do zaoferowania ma gastronomiczna mapa stolicy. W zasadzie na każdym rogu można się natknąć na jakąś fajną knajpkę z pysznym, różnorodnym jedzeniem i klimatycznym wystrojem, czego nam trochę w Bawarii brakuje – 80% miejsc to restauracje z typową niemiecką kuchnią (i raczej przaśnym wystrojem :). Naprawdę, Warszawa nie powinna mieć żadnych kompleksów pod tym względem – wielu miejsc z poniższej listy nie powstydziłby się Londyn, Paryż czy Nowy Jork! FAJNE MIEJSCA NA LUNCH W WARSZAWIE Krem (ul. Śniadeckich 18) To jedno z naszych ostatnich odkryć, do którego zawitaliśmy trochę przypadkiem – tak naprawdę szliśmy na pobliską Halę Koszyki. Przez szybę zobaczyliśmy dosyć skromne wnętrze (brak nawet krzykliwego szyldu), postanowiliśmy wejść. Całość jest utrzymana w stylu francuskiego bistro, ale jest dosyć ascetycznie – jeśli kochacie modernistyczne klimaty, na pewno się zakochacie w tym miejscu (ten zielony plusz na siedzeniach!). Przemiła obsługa, rewelacyjna kawa i doskonały croque monsieur z ementalerem i pieczarkami – czego chcieć więcej? Vincent (kilka lokalizacji, m in.: Chmielna 21 i Nowy Świat 64) Według nas, jedna z najlepszych francuskich piekarni w Warszawie, szczególnie lubimy te położone przy Nowym Świecie i Chmielnej – klimat protso z Paryża i boski zapach świeżo wypiekanego pieczywa. Świetne kanapki, croissanty z różnymi nadzieniami (malinowy!!) czy quiche na mniejszy głód. Jak można przeczytać na stronie Vincenta: „za sukcesem piekarni stoi przede wszystkim jeden człowiek, Francuz Vincent Gauthier, który od najmłodszych lat był miłośnikiem dobrego pieczywa i produktów wysokiej jakości” – to przywiązanie do jakości czuć tutaj w każdym kęsie 🙂 Palmier (Żurawia 6/12) Bistro francuskie, ale te wnętrza – tak musiała wyglądać Warszawa międzywojenna! Strasznie mi się tu podoba – począwszy od zielonych marmurowych stolików, poprzez niebieskie fotele, złote dodatki aż po „tytułowe” palmy. Miejsce idealne w zasadzie od rana do wieczora – zjecie tu zarówno śniadania, jak i obiad, a wieczorem wypijecie drinka. Typowa francuska kuchnia i świetny wybór koktajli! CIEKAWE WINEBARY W WARSZAWIE Kieliszki na Próżnej (Próżna 12) Tu pierwsze skrzypce gra wino. To miejsce zostało stworzone w oparciu o doświadczenia ludzi stojących za sukcesem Butchery & Wine – już legendy warszawskiej sceny gastronomicznej. Jest więc w Kieliszkach doskonały, szeroki wybór win, przy czym postawiono przede wszystkim na małych i średniej wielkości producentów. Piękne wnętrza (te setki kieliszków wiszące nad barem!) i grafiki na ścianie, nie chce się stąd wychodzić. Aż zapomniałabym o jedzeniu – tak, też jest bardzo dobre. Koniecznie spróbujcie „talerzyków” – małych przekąsek, idealnych do wina. Ale Wino (Mokotowska 48) Gdzie zjeść w Warszawie, jeśli kochacie wino? Ale Wino to winebar plus wyjątkowa kuchnia. To miejsce skazane na sukces. Kuchnia autorska w przystępnych jak na Warszawę cenach (w zasadzie wszystkie dania do 30 zł). Dużym plusem jest niezobowiązująca, bardzo luźna atmosfera i fajne patio „pod żaglem”, idelane do spędzenia letniego wieczoru. Jeśli siadziecie w środku, zwróćcie uwagę na „lustra” 🙂 Uwaga: w niedzielę nieczynne! Bubbles (Piłsudskiego 9) Jedyna w Polsce restauracja oferująca szampany i wina musujące z całego świata, niektóre w zawrotnych cenach (2450 zł za butelkę Bollingera sygnowanego przez agenta 007!). Spokojnie, „bąbelków” możecie spróbować już od 8 zł za kieliszek. Do tego możecie zamówić zarówno ostrygi, jak i bardziej swojskie „zimne nóżki”. Wbrew pozorom wnętrza nie są w żaden sposób snobistyczne, czujecie się raczej, jakbyście wpadli do kogoś na domówkę. NAJLEPSZA POLSKA KUCHNIA W WARSZAWIE Zapiecek (kilka lokalizacji, najfajniejszy chyba na Freta 1) Dawniej omijałam Zapiecek szerokim łukiem, zawsze mi się wydawało, że to jedna z tych „turystycznych pułapek” nastawionych głównie na gości z zagranicy. Sami wiecie: drogo, niezbyt dobrze… Weszliśmy raz przez przypadek (Michałowi o zachciało się żurku, gdzie zjeść w Warszawie żurek o tej porze…) i było to jedno z tych miłych rozczarowań. Zdecydowanie najlepsze pierogi w Warszawie – po prostu rewelacja, świetny barszczyk czerwony. Wystrój wiejskiej chaty, panie kelnerki w strojach ludowych – na pewno warto zabrać tutaj zagranicznych znajomych. Bardzo fajne miejsce, do którego często wracamy na pierogi z grzybami leśnymi z patelni i na truskawkowe ze słodką śmietaną. Pycha! Czerwony Wieprz (Żelazna 68) Jeśli marzy Wam się nostalgiczna kulinarna wyprawa do czasów nieodległych (PRL), wybierzcie się do Oberży pod Czerwonym Wieprzem. Restauracja znajduje się w historycznym, socrealistycznym pawilonie, podarowanym Warszawie w latach 70-tych przez Honeckera. Ciekawe miejsce, aby zabrać swoich znajomych z zagranicy – można naprawdę przenieść się w czasie. Jeśli chodzi o jedzenie, to restauracja stawia sobie na celu kultywowanie tradycji kuchni polskiej, ale też rarytasów z dawnego „bloku wschodniego”. Miejsce uznane przez New York Times jako jeden z powdów, dla którego warto odwiedzić Warszawę! Różana (Chocimska 7) W Różanej spokojnie mogłabym zamieszkać. Tak właśnie wyobrażam sobie dawne domy bogatych mieszkańców międzywojennej Warszawy. Latem zawsze wybieram stolik w ogrodzie, prawdziwej oazie w środku ruchliwego miasta. Kocham to miejsce, chociaż trzeba przyznać, że nie jest to pewnie restauracja na spontaniczne wyjście, raczej na wyjątkową okazję czy lunch biznesowy. Świetna polska kuchnia w trochę nowocześniejszym wydaniu i słynne bezy. Miejsce doskonałe w każdym calu. Stary Dom (Puławska 104/106) Położony w sumie niedaleko Różanej Stary Dom, to silna konkurencja. Jak sama nazwa wskazuje, wnętrza utrzymane w klimacie… starego domu: piękne drewniane belki, czarno-białe zdjęcia na ścianach, wielkie przeszklone kredensy… Obok restauracji działa sklepik z produktami na wynos. Fajne miejsce, które po raz pierwszy odwiedziłam niedawno (choć przez wiele lat mieszkałam obok) – żałuję, że ich pierogi leniwe odkryłam tak późno! KULINARNE PODRÓŻE PO EUROPIE Boathouse (Wał Międzyszyński 389A) Moja ulubiona restauracja na lato, położona tuż nad Wisłą. Jedząc przy wystawionych w ogrodzie stolikach i nie słysząc gwaru miasta, możecie totalnie się zrelaksować. Jeśli nie wzięlibyśmy ślubu w Grecji, na pewno tutaj zorganizowalibyśmy wesele. Restauracja skupia się przede wszystkim na kuchni śródziemnomorskiej. Jesteśmy szczególnie fanami niedzielnego brunchu, świetny także dla rodzin z dziećmi (restauracja zawsze organizuje im jakieś atrakcje) – stoi na naprawdę wysokim poziomie (wino w cenie). Trzeba jednak rezerwować stolik z bardzo dużym wyprzedzeniem! Ave Pizza (Topiel 12) Gdzie zjeść w Warszawie najlepszą pizzę? Zdecydowanie w Ave Pizza. Po długich, bardzo długich poszukiwaniach, znaleźliśmy w Warszawie włoską pizzę idealną. Tak, jest taka dobra, jak ta, którą sami robiliśmy w Rzymie (ok, lepsza). Genialne, chrupiące ciasto z pieca i świetne dodatki, pizze nie są przekombinowane. Samo miejsce przypomina mi (nie wiem czemu, wszak to włoski przybytek) amerykańskie jadłodalnie (chyba przez ten neon!). Dla leniwych – można zamawiać z dostawą do domu! El Greco (Grzybowska 9) Wiecie, że jesteśmy trochę zakręceni na punkcie Grecji, stąd też często jesteśmy gośćmi w restauracjach oferujących kuchnię grecką. Nasz typ w Warszawie to El Greco – od razu pe wejściu czujemy się jak w jakiejś cykladzkiej tawernie. Miałam to szczęście, że pracowałam niedaleko i mogłam sobie wyskoczyć tam na obiad, z czego często skwapliwie korzystałam. Tzatziki to niebo w gębie! Na miejscu jest też mały sklepik z greckimi winami, które ciężko normalnie znaleźć w sklepach. MIEJSCA DLA FANÓW DALEKICH PODRÓŻY Tel Aviv (Poznańska 11) Gdzie zjeść w Warszawie najlepszy hummus? Od czasów, kiedy zamknięto Falafel Plus (przeczytajcie tutaj), Tel Aviv odzyskał ten tytuł w moim prywatnym rankingu. Dania są inspirowane kuchnią bliskowschodnią i są całkowicie wegańskie. Koniecznie spróbujcie hummusu Coco Curry – z dodatkiem mleczka kokosowego i zapijcie kieliszkiem wegańskiego (a jak!) wina. Swoją drogą, to pierwsza w Polsce wegańska restauracja, która trafiła do przewodnika Gault & Millau! Namaste India (Nowogrodzka 15) Uwielbiam kuchnię indyjską, zawsze się zastanawiam, które dania kocham bardziej: te z Indii czy z Włoch. Wypróbowałam każdą restaurację hinduską w Warszawie i Namaste (szczególnie po przebudowie) jest nadal moim ulubionym miejscem (mocno konkuruje Curry House, ale zawsze mieliśmy takie problemy ze stolikiem, że odpuściliśmy). Dawniej Namaste było dość małym, skromnym miejscem, niedawno zyskało jednak piętro i małą zmianę wystroju. Jest naprawdę bardzo przytulnie! Koniecznie spróbujcie harabhara kebab i paneer kofta. Dla chcących odtworzyć smaki w domu – na miejscu jest mały sklepik. THAISTY (Plac Bankowy 4 i Adama Mickiewicza 27) Są tu jacyś wielbiciele zielonego curry? Jeśli jeszcze nie znacie tego miejsca (mało prawdopodobne), to bardzo dużo tracicie. Rewelacyjna tajska kuchnia i fajne lekko industrialne wnętrza (byliśmy tylko na Placu Bankowym). Jedyny problem jaki napotkacie, to pytanie, co zamówić – wszystko jest absolutnie pyszne. Zielone curry z tofu czy pad thai to klasyki, ale koniecznie spróbujcie też „płonącego woka”, a do tego – piwo prosto z Tajlandii. Pełną Parą (Sienna 76 i Nowowiejska 10) Pyszne, malutkie pierożki dim sum przygotowywane na parze spodobają się każdemu (te z dynią i orzechami rządzą!). Wspaniałe miejsce dla wielbicieli azjatyckich smaków, w ofercie są też rożnego rodzaju „miski” (np. curry), jeśli najdzie Was większy głód. Hitem pozostają jednak nadal pierożki. Wnętrza utrzymane są w klimacie baru, tylko, że, no właśnie – z pierożkami. Pycha! NAJLEPSZE KAWIARNIE W WARSZAWIE La Vanille (Krucza 16 / 22 oraz stoisko w Złotych Tarasach) Pewnie wielokrotnie podczas zakupów w Złotych Tarasach skusiliście się na (nie-) jedną babeczkę ze stoiska La Vanille, ale zachęcam Was do odwiedzin w kawiarni na Kruczej. Tutaj również czekają na Was małe dzieła sztuki w postaci najpiękniejszych i najsłodszych cupcakes w Warszawie, ale można usiąść i w spokoju podelektować się pysznościami, jednocześnie podglądając pracę cukierników. Koniecznie spróbujcie pysznych małych bez z owocami (z granatem – prawdziwa bomba!), w sam raz do espresso. A na największych łakomczuchów czeka tort z jednorożcem 😉 Lukullus (kilka lokalizacji, np. Chmielna 32 czy Mokotowska 52 A) Kolejna rewelacyjna cukiernia, zajrzyjcie koniecznie do tej na Chmielnej – piękna mozaikowa podłoga i lekki klimat lat 50-tych. Prowadzony od pokoleń Lukullus (już trzecie pokolenie piecze najlepsze ptysie w Warszawie) udowadnia, że nawet tradycyjne polskie drożdżówki czy bajaderki mogą być wyjątkowe – wyglądają naprawdę obłędnie, lepiej niż ciastka z niejednej znanej cukierni w Paryżu! Polecam Wam szczególnie ptysia z pasją i ciastko Armani. Warszawski Lukier (Hoża 5/7) Obłędnie kolorowe i słodkie szejki i równie cukierkowe wnętrzne. Lord Snickers był co prawda dla mnie aż za słodki, ale Michał był zachwycony. Raj nie tylko dla dzieci – wnętrza są pełne huśtawek i słodkiego różu, mnie urzekł malinowy kącik. Trochę inne spojrzenie na cukiernię – w ofercie też są bardziej „standardowe” ciasta. Cafe Bristol (Krakowskie Przedmieście 42/44) Pewnie niejednokrotnie mijaliście ten najbardziej ekskluzywny hotel w Warszawie chodząc po Starym Mieście, ale czy kiedykolwiek zajrzeliście do kawiarni na parterze? Jest pięknie. Otwarta w 1901 roku kawiarnia od pierwszych tygodni wzbudzała zachwyt Warszawiaków. Koniecznie wpadnijcie na pyszne ciastka albo na dwudaniowy lunch (29 zł od poniedziałku do piątku). Serwowane są tutaj również śniadania, ceny od 25 zł w górę. A jakie są Wasze ulubione restauracje w Warszawie? Chętnie poznamy Wasze opinie!
Posted by Chjena Od dłuższego czasu prowadzę prywatną krucjatę na rzecz podawania darmowej wody w warszawskich restauracjach. Ponieważ w domu piję już wyłącznie kranówkę – i to nie zawsze filtrowaną, w zależności od tego czy akurat pamiętałam, żeby filtr wymienić – mocno boli mnie, gdy do ceny posiłku muszę dopłacić kilka lub – w skrajnych przypadkach – kilkanaście złotych za coś, co w założeniu powinno być darmowe. Otwartość obsługi w zakresie nie doliczania do rachunku wody zawsze mnie zatem cieszy, a podbijają moje serce totalnie, gdy stawiają przede mną karafkę jeszcze zanim złożę zamówienie. Z drugiej strony barykady są ci kelnerzy, którzy wdają się w długie dyskusje na temat wątpliwej jakości wody z kranu w tej części miasta (ostatnio słyszałam świetny kontrargument – „czy w takim razie używają państwo tej wody do gotowania potraw?”), jej nieodpowiedniej temperatury („a czy mogłabym w takim razie prosić o kostkę lodu do tego?”) lub od których po prostu słyszę „nie, bo nie”. Tym z większą przyjemnością przedstawiam poniżej listę lokali, gdzie nie musimy płacić za wodę (z małym chochlikiem na samym końcu…), co więcej – podadzą nam ją bez konieczności uprzedniego popisu oratorskiego. Na pewno nie jest to katalog zamknięty, zachęcam do dzielenia się Waszymi doświadczeniami na tym polu. Wpisujcie adresy w komentarzach! Miejsca, gdzie dostajecie karafkę wody bez pytania: 1. Mąka i woda, ul. Chmielna 13a Jedna z popularniejszych włoskich restauracji. Zdaniem niektórych, podawana tutaj pizza jest jedną z najlepszych w Warszawie, ale zjemy tu także takie specjały jak ravioli con uovo z rozpływającym się żółtkiem i arancini sprzedawane na sztuki. Woda gratis czeka na nas jeszcze przed złożeniem zamówienia, co więcej, możecie życzyć sobie też gazowanej! 2. DaCurio, ul. Tamka 45a Znów włoski adres, a właściwie bardziej bar ze sprzedawaną pizzą na kawałki. Ale ludzie, co to za pizza! Właściciele sprowadzają specjalne rodzaje mąki z Włoch i pieką placki w prostokątnych blachach, przystrajając je składnikami bardziej tradycyjnymi jak ragu, lub fantazyjnymi połączeniami typu szpinak z gruszką. Codziennie możemy liczyć na nowe niespodzianki na witrynie. Woda stoi w karafkach na barowych stolikach. 3. Pani Wina, ul. Wilcza 11 Na temat Pani Wina pisałam już obszerną laudację [klik] i w dalszym ciągu nie zmieniłam zdania, że to mój ulubiony winny bar w Warszawie. Często zmieniające się menu z wykorzystaniem sezonowych składników (jeszcze nie zdążyłam się zaprzyjaźnić z pierogami z bobem, pasztecikami nadziewanymi delikatnym szczupakiem ani ozorkami na grzankach, a tu już wjeżdżają kolejne pyszności!), wino lane z kija, najsympatyczniejsza obsługa w mieście, która podchodzi do Ciebie z butelką wody i dopiero wówczas pyta, czego się jeszcze napijesz – tu trzeba przyjść nie raz, i nie dwa. Miejsca, gdzie dostaniecie wodę z kranu/filtrowaną na prośbę: 4. Green Caffe Nero, wiele lokalizacji GCN uważana jest za najprzyjemniejszą kawiarnianą sieciówkę w stolicy, a ja absolutnie przyłączam się do tego głosu. Każdy z lokali ma przytulny wystrój, często nawiązujący w detalach do dawnej Warszawy, baristom nigdy nie schodzi uśmiech z twarzy, zaś tutejsze kanapki z indykiem i jalapeno lub rostbefem i białą rzodkwią chodzą za mną ze stałą już częstotliwością. Możemy kupić wodę butelkowaną z lodówki, ale możemy też poprosić o szklankę wody z filtra i dostaniemy ją bez najmniejszego problemu. Fot. Adam Kaliszewski 5. Vege Miasto, al. Solidarności 60a Bardzo oblegane miejsce vegan friendly, children friendly, dog friendly, właściwie wszyscy są tu mile widziani. Trzeba odstać swoje w kolejce po zamówienie, ale czas oczekiwania całkowicie rekompensują pyszne, oryginalne wegańskie potrawy. Z Vege Miasta nie można jednak wyjść bez spróbowania tutejszych ciast, przygotowanych ze zdrowych składników. Wszystkie te wspaniałości popijemy wodą za darmo. 6. Vegan Ramen Shop, ul. Finlandzka 12a Jedyny warszawski adres z wegańskim ramenem [klik], który niczym nie ustępuje mięsnemu oryginałowi, ba – niejednokrotnie słyszałam opinie, że bije go na głowę. Jedząc tutejszy creamy ramen grzybowy sama zaczęłam się nad jego wyższością poważnie zastanawiać. Do picia można zamówić japońską oranżadę, ale ja rekomenduję zapytać o darmową kranówkę z Saskiej Kępy. 7. The Cool Cat, ul. Solec 38 Świetny lokal na powiślańskie śniadanie. Dostaniemy tu nie tylko weekendowe tace zastawione pysznościami z całego świata po brzegi, ale także jaglankę, tabbouleh, szakszukę czy bao. Kawa moim zdaniem jedna z najlepszych w mieście, a wybierać możemy między trzema różnymi mlekami roślinnymi. Zestawy lunchowe zawsze z azjatyckim zacięciem. Szklanka wody na życzenie gratis. 8. Bar Stołeczny, ul. Poznańska 7 Wegańska odsłona tradycyjnych dań jarskich z baru mlecznego, czyli pierogi, kluski, naleśniki, zupy i ciasta. Podają tu absolutnie najlepsze ruskie jakie jadłam w życiu, suto nadziane farszem z wędzonego tofu. Depczą im ostro po piętach jednak pierogi z soczewicą, również bardzo dobre. Do tego idealna okrasa ze złociutkiej cebulki, tani kompocik lub darmowa kranówka. fot. A. Kaliszewski 9. Południk Zero, ul. Wilcza 25 Pub z zacięciem podróżniczym, umieszczony w przestrzennym mieszkaniu (z równie dużą piwnicą!) w przedwojennej kamienicy. Znajdziemy tu mnóstwo książek, gier planszowych, spotkamy ludzi opowiadających o dalekich wyprawach, a na wiszącej na ścianie olbrzymiej mapie możemy odznaczyć dalsze kierunki zwiedzania. Menu proste, tosty, naleśniki, domowe ciasto, całkiem zadowalający wybór piw butelkowych, no i darmowa woda. 10. Cuda na Kiju, ul. Nowy Świat 6/12 O tym miejscu będę jeszcze pisać więcej, bo należy do moich ulubionych w Warszawie. Jeden z pierwszych multitapów w mieście, ze świetną pizzą na cieście wypiekanym na piwie, w fantastycznej lokalizacji z ogromnym dziedzińcem Domu Partii do dyspozycji wszystkich gości. Po tym, jak spróbujecie piwa z tutejszych kraników i zagryziecie kawałkiem pizzy z halloumi, dostaniecie też gratisową wodę. 11. Momencik Vegan Burritos & Tacos, ul, Poznańska 16 Tak naprawdę w kuchni meksykańskiej nie chodzi o tłustość mięsa i sera, a o aromaty warzyw i przypraw. Momencik jest tego doskonałym przykładem, bo karmi pysznie, jadłam tu chyba najlepszą zupę z czarnej fasoli w życiu, a do tutejszych burritos nadziewanych seitanem czy mielonym tofu zastrzeżeń nie miałby żaden znany mi mięsożerca. Ostre smaki polecam popijać świetną aqua fresca (codziennie inny smak!), a w wersji oszczędnej zwykłą aqua dostaniecie za darmo. Miejsca, gdzie za wodę z kranu trzeba płacić Nie sądziłam, że istnieje taka kategoria miejsc, a jednak w czasie swojego researchu, który wymagał bycia naprawdę upartą i konsekwentną, trafiłam pod adres, w którym skasowali mnie za szklankę wody. Wilczy Głód, ul. Wilcza 29a Nabicie na rachunek poprzedzone zostało kulturalną wymianą zdań dwóch zaangażowanych w niesienie dobrej nowiny o warszawskiej kranówce, jasne że lejemy z kranu, nie jest w niczym gorsza od butelkowanej. I bęc, 4 złote, ale chociaż z cytryną była. I myślę sobie, że w zasadzie za zużycie mediów się płaci, ale zaznaczam, że nie wpadałam w ramach swojego małego badania do knajp wyłącznie po wodę – zawsze zamawiałam ją dodatkowo do posiłku. W tym kontekście jednak zostaje pewien niesmak, mimo że jedzeniu w Wilczym Głodzie niczego w zasadzie nie brakuje. *** Na koniec zaznaczę tylko, że nie forsuję podawania wyłącznie wody z kranu w restauracjach jako jedynej słusznej opcji w warszawskiej gastronomii. Zdaję sobie sprawę z nieufności niektórych osób względem kranówki i nie jest to miejsce na wymianę argumentów w tym temacie – wychodzę z założenia, że do talerza (i szklanki, w tym wypadku) nikomu się nie zagląda. Idealnym rozwiązaniem byłaby zatem darmowa woda z kranu w standardzie, a butelkowana płatna na życzenie. Póki jednak torujemy usilnie drogę do ideału, zachęcam restauratorów do otwartości na pytania klientów o wodę z kranu – czasy, kiedy ktoś przychodzi posiedzieć do knajpy i zamawia wyłącznie wodę, chyba już dawno minęły, stąd ewentualna strata obrotów dziennych raczej nie będzie wielka. Wnioski z powyższego zestawienia nasuwają się same: darmowa kranówka króluje w knajpach specjalizujących się przede wszystkim w kuchni włoskiej lub wegańskiej. Ci pierwsi przenoszą na grunt polski dobre tradycje śródziemnomorskie, weganie zaś, jak zakładam, jako społeczni aktywiści chętnie promują ideę wody z kranu gratis. Mam szczerą nadzieję, że ten dobry zwyczaj będzie sprawnie przejmowany przez coraz szersze grono warszawskich restauratorów. Gorąco zachęcam do współtworzenia mapy z darmową kranówką! To też może Cię zainteresować:
Gdy planujemy podróż do innego miasta, lub nawet innego kraju, zwykle bierzemy pod uwagę zwiedzanie i chęć poznania “tubylców”, lecz tak na prawdę najlepszym sposobem poznania danego miasta jest odwiedzenie miejscowych barów. Bary warte odwiedzenia w Warszawie to ogromnie obszerny temat, lecz my zadecyowaliśmy zrobić listę barów, które polecamy my, pracownicy hostelu. Oto lista 10 najlepszych barów w Warszawie, które warto dołączyć do swoich planów wycieczki. 1 Hala Koszyki Jeżeli poszukujecie gdzie się wybrać w pobliżu hostelu, lecz nie potraficie podjąć dezycji jaki bar Was interesuje, z pewnością znakomicie odnajdziecie się w Hali Koszyki. Budynek został wybudowany między 1906 a 1908 rokiem i oryginalnie była to hala targowa, potocznie nazywana publiczym bazarem. Budynek sam w sobie był remontowany kilka razy w przeciągu ponad 100 lat, lecz w 2016 Hala Koszyki została ponownie otwarta i stała się centrum Warszawskich spotkań towarzyskich. Liczne bary i restauracje oraz wystrój nietuzinkowy, sprawiają że jest to jedyne tak wyjątkowe miejsce jakie znajdziecie w Warszawie. 2 Znajomi Znajomych Jeżeli dopadnie Was głód wraz z pragnieniem na wyborne piwo, bądź drinki, polecamy Znajomi Znajomych. Jest to bar, który słynie z kombinacji tradycyjnej kuchni europejskiej z oryginalnymi pomysłami szefa kuchni. Nie trzeba się martwić o wczesne zamknięcie samej kuchni, gdyż dania główne są serwowane od otwarcia do ostatnich chwil przed zamknięciem. Budynek w którym znajduje się bar, wyróżnia się charakterystyczną architekturą przedwojenna i przyjemnie kontrastuje z przytulnym wnętrzem baru. 3 Makulatura Makulatura jest idealnym połączeniem baru z klubem. Możecie wybrać się z grupą znajomych porozmawiać przy drinkach, lub uderzyć na parkiet i przetańczyć całą noc. DJ zwykle puszcza muzykę pop i elekroniczną, a bar oferuje przeróżne promocje przez cały tydzień. Jest to jedno z tych miejsc w Warszawie, w którym zawsze znajdziecie pełno imprezowych ludzi. 4 Relax Cafe Bar Dla kontrastu, najlepszy spokojny bar w Warszawie to z pewnością Relax Cafe Bar. Jest to mały bar, gdzie oprócz przeróżnych rodzajów kawy, możecie napić się pysznych rzemieślniczych piw oraz cydrów. Podczas jesieni i zimy jest to spokojna kawiarnia połączona z barem, lecz w ciągu lata co dwa tygodnie organizowana jest uliczna Kizombada – maraton i nauka Kizomby na pasażu Wiecha przed barem. Brzmi zachęcająco, prawda? 5 Piw-Paw Jeżeli w waszej wyszukiwarce przewinie się fraza “najlepsze bary w Warszawie” to na pewno musicie odwiedzić Piw-Paw! Możecie wybrać bar w jednej z wielu lokalizacji i w każdym z nich macie wybór z ponad 100 rodzajów piwa. Krąży legenda o pewym nieznajomym, który kiedyś spróbował wszystkich rodzajów, lecz nikt jego lub jej jeszcze nie spotkał. Może to właśnie Ty staniesz się tą legendą? 6 Pawilony Podróżowanie niestety nie jest najtańszym sposobem spędzania czasu i możecie zastanawiać się czy zamówić dokładkę pierogów, czy może jednak napić się dobrego, zimnego piwa. Nie martwcie się długo, gdyż mamy dla Was rozwiązanie. Jest pewne miejsce, które studentom Warszawskim jest na wysokim miejscu na liście “tanie bary w Warszawie” – Pawilony. Znajuje się w pobliżu ronda De’Gaulle’a (rondo palma) i oferuje gigantyczny wybór barów, czy to Szisza, czy to shot’y – na pewno znajdziecie tu coś dla siebie. Cudownym barem na Pawilonach jest bar Klaps, którego wystrój jest niczym kadr z filmu soft-porn z lat 60′ XX wieku w Nowym Jorku. Brzmi ciekawie, prawda? 7 Emerald Irish Pub Według jednej z recepcjonistek najepszy bar w Warszawie to zdecydowanie Irish Emerald Pub. Znajduje się w pobliżu Pawilonów, po przeciwnej stronie ulicy co Muzeum Narodowe. Miejsce jest wypełnione starymi zdjęciami, okładkami gazet i głosnikami, z których leci stary dobry rock ‘n’ roll, a do zimnego piwa serwują smaczne i ciepłe przekąski. Jeżeli poszukujecie miejsca z charakterem, gdzie możecie przejść się ze znajomymi obejrzeć mecz, lub napić się świetnego irlandzkiego piwa – odwiedźcie Emerald Irish Pub! 8 LOKO bar Jeżeli kiedykolwiek usłyszeliście o Warszawskim Pub Crawl’u, to z pewnością słyszeliście o barze LOKO. Oferują zróżnicowane menu nietuzinkowych drinków oraz kreatywnych shot’ów. Lecz to co sprawia, że jest to bar jedyny w swoim rodzaju, to ich kolekcja gier planszowych. Czy kiedykolwiek chcieliście zagrać w “Cards Against Humanity”, lecz kupno całej talii jest zbyt drogim wydatkiem dla Was – wybierzcie się do LOKO! 9 Worek Kości Kolejnym świetnym barem w Warszawie jest Worek Kości. Jest to idealne miejsce dla muzyków, gdyż co kilka dni organizują dżemy, podczas których nie jest to ważne czy jesteście profesjonalistami, czy początkującymi – zawsze znajdzie się dla Was miejsce. W małym skrócie, jest to idealne miejsce do relaksu przy dobrym piwku. 10 Świetlica Polska Republika Ludowa pozostawiła pewne ślady w naszym kraju. Jednym z takich śladów, jest bar Świetlica. W momencie przejścia przez próg, przenosimy się w czasie do nie tak dawnego PRL-u. Każde krzesło jest z innej kolekcji, a dekoracje aż krzyczą PRL. Organizują wiele przeróznych wydarzeń kulturalnych co kilka dni. Oprócz tego słyną z genialnych czeskich piw oraz serwują ulubione piwo jednej z menadżerek – truskawkoego Porter’a! Jeżeli jeszcze nigdy go nie próbowaliście – zapraszamy do Świetlicy!
Popularność kuchni gruzińskiej w Polsce w ostatnich latach sprawia, że restauracje i piekarnie gruzińskie wyrastają (w Warszawie na pewno) jak przysłowiowe grzyby po deszczu. Nie wiem czy mają szanse wyprzedzić w statystykach ilość budek z kebabem 😊 ale jak widzę, dobrze im idzie. Ja nie nadążam, co i rusz zaskakuje mnie nowe miejsce napotkane podczas spaceru po warszawskich ulicach. Dlatego też mogę zaryzykować stwierdzenie, że kuchnia gruzińska jest już całkiem dobrze znana polskiemu obywatelowi. A na pewno dobrze znane są jej sztandarowe dania jak chinkali czy chaczapuri. Tym, którzy w smakach gruzińskich dopiero zaczynają się poruszać przygotowałam listę dań, których koniecznie trzeba spróbować w Gruzji, tych które na pewno nie polecam, oraz listę miejsc, do których my w Warszawie chętnie zaglądamy kiedy najdzie nas ochota na gruzińskie. #1 chinkali Chinkali to pierożki w kształcie sakiewki. Mięsne, grzybowe albo serowe. Zakochaliśmy się w nich jeszcze w Polsce, a w Gruzji pokochaliśmy jeszcze bardziej. Jemy je chwytając za końcówkę i obracając „do góry nogami” – odgryzamy kawałek i wypijamy znajdujący się w środku rosół (pycha!), zjadamy resztę zostawiając końcówkę. Ja na początku jadłam też końcówki, jak widać od ich zjedzenia się nie umiera 😊 chinkali- gruzińskie pierogi / te tutaj w Khinkali House chinkali- gruzińskie pierogi / te tutaj od Sofii Melnikovej Gdzie na chinkali w Tbilisi? Sofia Melnikova’s Fantastic Dougan (22 Revaz Tabukashvili St., Tbilisi) Lokal mieści się na tyłach Muzeum Literatury i wcale nie łatwo go znaleźć – jedyna tablica znajduje się na furtce, ale gdy ta jest otwarta tabliczki oczywiście nie widać. Że to właściwe miejsce poznacie po mieszance głośnej rozmowy kucharek i dźwięków obijanych garów dochodzących z kuchni 😊 Zamówiliśmy tutaj chinkali w trzech smakach – mięsne (tzw. mountain style, cena 0,80 lari/szt), grzybowe (0,90 lari/szt) i serowe (0,80 lari/szt). Farsz w chinkali jest bardzo aromatyczny (szczególnie w grzybowych), natomiast ciasto dosyć grube (inne niż to, do którego wciąż nawołuje pani Magda Gessler 😊 ) a w mięsnych było mało rosołu. Ale generalnie bardzo nam smakowały, więc miejsce polecamy. Khinkali House(37 Shota Rustaveli Ave, Tbilisi) A to miejsce w Tbilisi to miejsce obowiązkowe na chinkali. Wystrojem przypomina polskie lokale z lat 80., w których można było zjeść, wypić wódeczkę, potańczyć i wyrwać… W Khinkali House nie mieliśmy ochoty eksperymentować więc zamówiliśmy tylko pierożki z farszem mięsnym (cena: 0,75 lari/szt). Okazały się najlepsze ever! Dlatego to miejsce jest naszym numerem 1 w Tbilisi. #2 chaczapuri Chaczapuri to bardziej złożony temat. W skrócie to po prostu zapiekany placek, najczęściej z serem. Przez niektórych nazywany gruzińską pizzą (po co to porównanie?). Odmian chaczapuri jest kilka – różnią się sposobem wykonania, kształtem, ogólnym wyglądem czy nadzieniem. Adżaruli, czy chaczapuri adżarskie to to najbardziej fotogeniczne, w kształcie łódki z jajem na środku. Podaje się gorące z porcją masła, które miesza się razem z owym jajem i serem, którym nadziane jest chaczapuri. Niektórych odrzuca właśnie to surowe jajo, mnie powstrzymało przed spróbowaniem chaczapuri w Gruzji. W Polsce jadłam w kilku miejscach i uwielbiam (odradzam odchudzającym się – masa chleba z tłustym serem, czyli milion kalorii). Adżaruli, czyli chaczapuri adżarskie. To na zdjęcie zrobiłam podczas warsztatów w restauracji Chinkalnia. Imeruli ma kształt okrągłego placka, z farszem serowym w środku. Wersja z dodatkową porcją sera na wierzchu to chaczapuri megruli. Najlepsze chaczapuri są świeże, jeszcze ciepłe. Po ostygnięciu to już nie to samo. W piekarniach i budkach z pieczywem dostaniecie również chaczapuri z fasolą (lobiani), z mięsem a nawet z ziemniakami (cena: kilka lari/szt). Placki są tak duże, że spokojnie mogą zastąpić obiad, szczególnie kiedy wybieracie się w dłuższą podróż. A kupione zaraz po wypieczeniu trzymają ciepło przez wiele godzin. chaczapuri na ulicy w Tbilisi #3 gruziński chleb (puri) Najwięcej emocji wzbudza ten w kształcie łódki (shoti puri), wypiekany przyklejony do wewnętrznej ściany specjalnego pieca. Podobnie jak polski chleb z białej mąki, tak i ten najlepszy jest póki jest ciepły, tylko co wyjęty z pieca. W Gruzji mieliśmy nawet okazję spróbować taki chleb samodzielnie uformować a potem przylepić do ściany pieca (uwaga! Bardzo łatwo o poparzenie). W piekarni chleb kosztuje ok. 0,70 lari. Dostępne są też znacznie grubsze chlebowe placki o okrągłym kształcie. Piekarnia w Kazbeki Próba samodzielnego wypieku shoti #4 dolma Dolma to takie malutkie „gołąbki”, w których kapusta zastąpiona została liśćmi winogron. Wypełnione farszem ryżowym i podawane z sosem śmietanowym. dolma i pkhali #5 pkhali i badridżani Obie te przystawki uwielbiam od lat, zanim jeszcze moja noga stanęła na gruzińskiej ziemi. Pkhali to mieszanka zmielonych orzechów włoskich z warzywami i ziołami – np. z burakiem, ze szpinakiem, z bakłażanem. Badridżani to z kolei grillowany bakłażan wypełniony masą orzechową. badridżani #6 pielmieni W Gruzji pielmieni najczęściej podawane są w gorącym glinianym naczyniu ze sporym dodatkiem kwaśnej śmietany na wierzchu. Dobre, chociaż daleko im do tych, które jedliśmy w Grodnie. #7 lula kebab Kolejna odmiana kebabu i kolejna, która nam bardzo smakowała. Charakteryzuje się tym, że podawany jest zawinięty w lawasz. Sam kebab jest z kolei dosyć sporych rozmiarów i grubaśny. Cóż, z lula kebabem Gruzini mogą stawać w konkury z kebabami tureckimi. W sumie to danie podobno wywodzi się z Azerbejdżanu, ale zyskało popularność w krajach Kaukazu i Azji Centralnej. lula kebab #8 Madame Bovary Dziwna nazwa dla dania i nie mam pojęcia kto i dlaczego mu takie nadał – jeśli wiecie, poproszę o komentarz pod wpisem. Danie podobno jest raczej sowieckie niż typowo gruzińskie, ale w Gruzji się zadomowiło (zresztą jak i pielmieni). Madame Bovary to zapiekanka mięsno-grzybowo-pomidorowo-ziemniaczana. My jedliśmy w Kazbegi w Shorena’s Bar. Jedna porcja jest na dwie osoby – i nie dobierajcie do niej chleba 😊 #9 sałatka gruzińska Prosta, niby zwyczajna sałatka ze świeżych warzyw (pomidory, ogórki, cebula) oprószona mielonymi orzechami. Niby. A jednak taka wyjątkowa. lula kebab i gruzińska sałatka w tle #10 churchkhela Doszliśmy do deseru. Churchkhela to nawinięte na nić orzechy i migdały, obficie wymaczane w roztworze na bazie soku z winogron i mąki. Następnie wieszane są do wyschnięcia na słońcu. Wyglądem przypominają świecę albo kiełbasę. Grubsze maja większa warstwę soku, w tych cieńszych dominują orzechy. Występują w różnych kolorach i rzeczywiście różnie smakują. Nie są wcale słodkie. Jacek z własnoręcznie zrobioną churchkhelą Schnąca na słońcu churchkhela churchkhela Nie wiem dlaczego nazywane są gruzińskim snickersem, którego w ogóle nie przypominają. My mieliśmy okazję zrobić własną churchkhelę po zwiedzaniu winiarni Khareba. #11 smakowe oranżady Cukier, cukier i jeszcze raz cukier. Ale spróbować w Gruzji trzeba. Szczególnie estragonowej, która kolorem przypomina płyn do mycia naczyń Ludwik. Smak również jest sztuczny. Ale przynajmniej raz każdy musi zamówić oranżadkę. Podejrzewam, że pod czaczę jest idealna. gruzińska oranżada #12 wino „Serdżo, a ty wolisz wino czy wódkę”- zapytaliśmy naszego kierowcę po Kakheti. „Wino” – odpowiedział bez namysłu – „Wódkę pije czasem zimą, jeden kieliszek. Ale wino jest dobre…” Wyobrażacie sobie taką odpowiedź polskiego kierowcy? W Gruzji wszyscy piją wino. Zresztą Gruzini uważają, że wino pochodzi właśnie z ich kraju. Jaka by nie była prawda, to kraj z bardzo długą historią i tradycją winiarstwa i będąc w Gruzji wypada gruzińskiego wina spróbować. Domowe wino w hotelu-winiarni Age Cellar Telavi Wino w hotelu-winiarni Age Cellar Telavi NIE POLECAM – zupy Moim zdaniem gruzińskie zupy to nie jest najlepszy wybór, ale ja na punkcie zup jestem trochę wybredna. Przyzwyczaiłam się do zup kremów, gotowanych na wywarze warzywnym, delikatnych, lekkich, fit. Te gruzińskie mogą przypaść do gustu miłośnikom tradycyjnej polskiej kuchni – są tłuste i ciężkie. Często też znajdziecie w nich spory kawał mięsa. A na wierzchu pływa spora warstwa tłuszczu. Chikhirtma – zupa z porządna wkładką z kurczaka Khashi – zupa wołowa GDZIE NA GRUZIŃSKIE W WARSZAWIE Chinkalnia (ul. Piękna 15, Warszawa) Restauracja mieści się w centrum Warszawy, w miejscu w którym nie przetrwały inne formaty restauracyjne. Im życzę, by się udało. Menu jest skromne, ale oparte na sztandarowych daniach kuchni gruzińskiej – zjecie tutaj chinkali, kilka odmian chaczapuri i kilka dań z grilla. My mieliśmy okazje uczestniczyć w warsztatach robienia chinkali i adżaruli organizowanych w restauracji. Wyobraźcie sobie, że te wszystkie zakładki na chinkali robi się ręcznie a ich ilość świadczy o kunszcie kucharza/kucharki. Dzisiaj już nie pamiętam ile maksymalnie zakładek udało mi się zrobić, ale pamiętam że nie było się czego wstydzić. Bardzo polecam te warsztaty, dlatego sprawdzajcie fejsbuka restauracji, miejsca rozchodzą się w mig. Restauracja Chinkalnia – warsztaty lepienia chinkali Restauracja Chinkalnia – warsztaty lepienia chinkali Gruzińska przystań (Al. Krakowska 153, Łazy) Restauracja znajduje się za Warszawą, przy trasie na Kraków. To w sumie niewielki domek, którego charakterystycznym elementem są gruzińskie flagi od frontu. W środku misz masz dekoracyjny, chwilami wiatr hula, a łazienka odbiega od warszawskich standardów. Natomiast miejsce broni się kuchnią i przyjazna obsługą. Porcje są spore, ceny przystępne, a smaki obłędne. Jacek mówi, że podają najlepsze chinkali w Warszawie. Gaumarjos (Al. KEN 47, Warszawa) Restauracja, która zyskała popularność dzięki programowi ‘Kuchenne rewolucje”. My znamy tę z Ursynowa. Podają tam bardzo dobre chinkali i chaczapuri imeruli. Minusem tego miejsca jest mała ilość stolików, bez rezerwacji w weekend ciężko o miejsce. Rusiko (Al. Ujazdowskie 22, Warszawa) To restauracja z troszkę wyższej półki, niż te wymienione wcześniej, i o najbardziej wyszukanym wystroju. Miejsce, do którego można zaprosić klienta biznesowego na prostą kuchnię gruzińskiego podaną na eleganckiej zastawie. Nie nabijam się, jest smacznie. Piekarnie Piekarnie kaukaskie czy gruzińskie są już chyba w każdej dzielnicy Warszawy. W tych miejscach spróbujecie chleba wypiekanego w tradycyjnym piecu oraz chaczapuri. Ceny są w nich moim zdaniem troszkę zawyżone. GRUZIŃSKI ZAWÓD – Rioni (CH Plac Unii) Postanowiłam kiedyś zrobić test i w każdej gruzińskiej restauracji, do której poszłam, zamawiałam chaczapuri adżarskie. To w Rioni było najgorsze. Dlaczego? Ze względu na ser użyty do wykonania dania. We wszystkich restauracjach jakich próbowałam danie bazuje na mieszance serów wśród których jest ser podpuszczkowy. Jego smak wyczuwalny w serowym farszu. Nie w Rioni. [Edited: grudzień 2018] Restauracja Rioni w CH Plac Unii została zamknięta. Nie dziwię się.
bar farszem nadziane w warszawie